Każdy nowy miesiąc niesie ze sobą obietnicę na coś nowego, dlatego żeby dobrze zacząć blogowo październik spełnię daną Wam obietnicę. Będąc w Maroko widziałam niezliczone ilości wspaniałej biżuterii, jednak doszłam do wniosku, że kupienie różnych przydasiów do własnoręcznego przetworzenia, będzie lepszym rozwiązaniem. Radość potrwa dłużej, a wielokrotnie przywoływane wspomnienia ożywią tę niezwykłą podróż w mojej pamięci. Jedyny zakupowy wyjątek zrobiłam dla pięknego „krzyża pustynnego” (czy jakkolwiek go nazwać). Metaloplastyki raczej nigdy nie opanuję…
Marakesz pełen jest pasmanterii, trudno było się oprzeć, oto efekty:
Jest też trochę korali. Sprzedawca zapewniał, że te zdobione emalią to autentyczne berberyjskie. Prawda czy nie, urzekły mnie swoją urodą.
Ach, wspomnień czar…